literature

Kim ja jestem

Deviation Actions

Yamanai-Rei-Hino's avatar
Published:
331 Views

Literature Text

Stanęła przed lustrem i spojrzała na siebie krytycznym wzrokiem. Zielone oczy obramowywały długie rzęsy, nos był lekko zadarty, usta ładnie wykrojone. Lekko falowane kasztanowe włosy sięgały jej aż do pośladków. Jednak to wszystko, co jej się w sobie podobało. Mimo ćwiczeń czy ograniczania słodyczy wciąż nie mogła wystarczająco schudnąć. Chociaż nie to było jej największym zmartwieniem. Nie miała pojęcia, kim naprawdę jest. Miała wiele twarzy, wiele osobowości zamieszkiwało jej ciało. Dotknęła opuszkami palców tafli lustra.
Na co dzień pokazywała wszystkim wesoło uśmiechniętą twarz, zawsze tryskała pomysłami, hałasowała, jak tylko się dało i próbowała wszystkich pocieszyć, nie licząc się za bardzo ze swoim stanem. I taka teraz odbijała się w zwierciadle – wesoło uśmiechnięta i radosna. Jednak…
To nie była prawdziwa ona…
Gdy chciała załatwić jakąś sprawę, nieważne od rangi, jej oczy uspokajały się, a głos nabierał przyjemnego brzmienia. Sprawiała, że rozmówca naginał się jak plastelina do jej propozycji, które podprogowo podrzucała.
Nie, to nie była prawdziwa ona…
Raz na jakiś czas, na zbiórki, ubierała się w mundur. Wówczas, przyjmując obowiązki odpowiedzialnej drużynowej, związywała włosy w koczek i organizowała zajęcia, z uśmiechem na ustach, jednak niezwykle uważając na bezpieczeństwo każdej uczestniczki. Potrafiła włożyć wszystko w to, co tak przecież kochała.
Ale nie, to też nie było to…
Uczennica… Mimo hałaśliwości, stawiana często za wzór samodzielności i pilności. Starała się tak bardzo wypełniać powierzone jej zadania, a jeśli zawodziła to znaczy, że padół się już zawalił.
A przede wszystkim była poradnią psychologiczną. Wszyscy walili do niej ze swoimi problemami, a ona ich słuchała i doradzała. Mimo, że przestała sobie radzić z samą sobą, brała na siebie kłopoty innych i wyciągała ich z tego. Była zawsze i dla każdego.
Uderzyła lekko ręką w lustro.
Ta, zawsze i dla każdego. A kto dla niej? Nikt.
Po policzkach spłynęły jej łzy. Może ta słaba, mała dziewczynka była prawdziwą nią? Ta mała, smutna, zapłakana dziewczynka, zamknięta w swoim żałosnym świecie marzeń i urojeń. Snów o tym, że kiedyś być może ktoś zajmie się nią. Ale to tylko marzenia, piękna wyobraźnia. Bo tak naprawdę już dawno przestała w to wierzyć. Tylko na dnie jej duszy tlił się delikatny, smutny płomyczek. Płomyczek małej, naiwnej dziewczynki, tak łatwowiernej we wszystkie kłamstwa świata.
Ale były jeszcze inne wersje jej samej. Może prawdziwą nią była ta gniewna wersja, gotowa zabić każdego, ot tak, po prostu dla rozrywki. Wcielenie żądne krwi, żądne tanga śmierci. Tak, piękna blada kobieta, otulona delikatnym szkarłatem, której ona sama się bała. Tak, bała się tego, co siedziało wewnątrz niej, skrępowane łańcuchem. Miało czerwone oczy i ostre zęby, dwa rzędy ostrych kłów. To było coś, co tylko czekało na zdjęcie pętających pieczęci i uwolnienie się. Poniesienie zagłady każdemu, kto tylko akurat nawinąłby się pod rękę.
Tak… Może to jest ta prawdziwa?
Ale może jednak prawdziwą jest ta, która z wielkim rozczuleniem bierze na ręce małe dzieci, a nad każdym zwierzątkiem roztoczyłaby najtroskliwszą opiekę? Ta, która jest niemalże aniołem, świętą…
A może wcale nie…
A ten spokojny mól książkowy, który zawsze wymaga od niej wycofania się i ucieczki? I zakopania się w stercie książek z herbatą i ewentualnie ciasteczkami… kimże on jest? Kimś innym, czy jednak jej częścią?
Chociaż w sumie to może ta, która jest tak delikatna – przeżywa wszystko, pisze w tajemnicy wiersze, wzdycha cicho do księżyca… A gdy nikt nie słyszy, śpiewa cicho staroceltyckie piosenki, niosące się echem po pustym mieszkaniu?
Jest też ta, która zupełnie niczego się nie boi, zmusza ją do rzeczy niebezpiecznych, kłócących się z inną nią. Ta, która zmuszała ją do trenowania parkouru w tajemnicy, która każe jej się wspinać na okoliczne drzewa i płoty, nie uważać na przejściach bez świateł…
Była też taka, która pragnęła się tylko malować i stroić, często poskramiana przez tą, która zmuszała ją do surowości, bez specjalnego rozpieszczania się.
Miłośniczka map, starych ksiąg, żeglugi…
Ta, kochająca wyłącznie siebie, selfish love…
Ta, pragnąca wszystkiego, a jednocześnie nie dając czegokolwiek…
Ta, która posłałaby cały świat w diabły i ta, która wyniosłaby wszystkich pod niebiosa, śpiewając na chwałę bożą…
Rysowniczka, zatracona w swoich pracach
Ta, której nic się nie podoba.
Pani Siebie, a jednocześnie Pani Wszystkich.
Jakże wiele sprzeczności nią targało, zbyt wiele…
Uderzyła mocniej ręką w taflę, szkło poleciało odłamkami na dywan.
-Kim ja kurwa jestem?-spytała cicho, szeptem, patrząc na zakrwawioną dłoń.
-Chcesz wiedzieć, kim jesteś? – usłyszała kpiący, męski głos, dochodzący z fotela obok. Niemalże podskoczyła, odwróciła się na piętach, wzbudzając zgrzyt zwierciadła pod nogami.
-Kim ty jesteś?! – podniosła głos. Nie chciała, żeby ktokolwiek zobaczył ją inną, niźli komukolwiek pokazuje.
-Kim ja jestem, kim ty jesteś… dużo pytań naraz – odparł czarnowłosy niemalże filozoficznie, obracając w upstrzonej pierścieniami dłoni metalowy, zdobiony kielich, wypełniony winem. Jego oczy, barwy burzowego nieba, spojrzały na nią z pogardą, ale i rozbawieniem.
-Ja jestem Lucyferem. Zaś ty… Ty jesteś po prostu nikim.
Te słowa sprawiły, że serce dziewczyny pękło. Po prostu pękło, a ta osunęła się na ziemię. Tak bardzo nie chciała być nikim… Tak strasznie chciała być potrzebna, komukolwiek…
Moje emo-zwierzania. Taa, niezły burdel, ne?

dedyk: :iconsininner:
© 2011 - 2024 Yamanai-Rei-Hino
Comments39
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In