literature

Bal

Deviation Actions

Yamanai-Rei-Hino's avatar
Published:
298 Views

Literature Text

        Chichotała na cały głos, kręcąc się po wielkiej Sali balowej, przygotowywanej  na jej urodziny. Czuła się taka szczęśliwa, miała dziś poznać swojego narzeczonego, którego wybrali dla niej rodzice. Wszędzie dookoła leżały niezawieszone jeszcze wstążki w kolorze złotym, białym, różnych odcieniach beżu oraz brązu. Służące z poważnymi minami dekorowały ściany oraz wstawiane stoliki, krzesła, miejsce dla orkiestry. To miał być jej wielki dzień. Miał być, bo nie miała pojęcia, co się stanie…
        Wpadła do kuchni, strasząc kucharzy oraz pomocnice, który w pocie czoła przygotowywali niespotykane smakołyki jak i ulubione dania dziewczyny. Z miną  grzecznego, delikatnego aniołka wsadziła palec do miski z rozpuszczoną czekoladą, po czym wsadziła go do buzi. Smakowało jej, nawet bardzo. Specjalnie dla niej do standardowej czekolady dodawano jeszcze mleka lub słodziutkiej śmietanki. Bo ona lubiła słodkie….
        Otworzyła z hukiem drzwi do pokoju, gdzie czekały cztery kobiety, aby ubrać ją w delikatną, pełną falban suknię, do koloru której dopasowane były wszystkie dekoracje tego wieczoru. Wtarto w jej skórę mnóstwo balsamów, pachnideł oraz perfum. Jej pełne piersi zostały ściągnięte gorsetem, aby móc je odpowiednio eksponować w stroju. Do tego kunsztowna fryzura, pełno loków i fal, pospinanych niezliczoną ilością delikatnych spineczek z cyrkoniami.
        W końcu zaczęli zjeżdżać się goście, wszystkich witała pięknym uśmiechem przy wejściu, dygając grzecznie, jak prawdziwa dama. Prosiła wszystkich na salę balową, gdzie orkiestra grała walce i menuety. Lokaj usłużnie wskazywał, gdzie należy położyć prezenty dla panienki. Rodzice solenizantki stali u jej boku, udzielając swojej córce wskazówek, którym gościom należy w sposób skryty okazać  nieco więcej szacunku. A ona oczywiście się słuchała, rozradowana dzisiejszym dniem.
        Wszyscy już byli na Sali, brakowało jedynie narzeczonego dla niej. A przynajmniej ona tak myślała. On miał pojawić się swoim czasie, tuż przed podaniem tortu. Czas ten w końcu nastał, od stołu, ustawionego pod wielkim herbem rodziny, podniósł się ojciec. Wszyscy, jak za dotknięciem magicznej różdżki, umilkli.
-Dzisiaj, jak wszyscy wiecie, świętujemy osiemnaste urodziny mojej kochanej jedynaczki, Versaill – mężczyzna, ubrany w białą koszulę, czarne spodnie oraz pasującą do tego czerwoną marynarkę, na chwilkę zamilkł, pozwalając zebranej szlachcie na gromkie oklaski – ale to nie jest jedyne święto! Dziś pragniemy także ogłosić jej zaręczyny. Wybraliśmy dla niej mężczyznę, który od dawna jest przyjacielem naszej rodziny. Hrabio Arsus, prosimy do nas!
        Wielkie drzwi otworzyły się z cichym zgrzytnięciem. Przeszedł przez nie chłopak, może starszy o dwa lata od solenizantki. Platynowe włosy, sięgające połowy pleców zebrane miał w kucyk czarną wstążką. Biała koszula z kunsztownym żabotem i rozszerzającymi się rękawami, zebranymi na końcu mankietami, prezentowała się niesamowicie na jego szerokiej piersi. Brązowe spodnie z wysokim stanem udekorowane były pasem z cienkimi łańcuchami oraz szpadą wiszącą po jego lewej stronie.  Jego obuwie też nie pozostawiało nic do komentowania – brązowe, skórzane buty do połowy łydek, zapinane niemalże na tysiące pasków, zgrabnie przylegające do nóg. Całości dopełniał okrągły, srebrny medalion na szyi.
        Gdy przekroczył próg Sali balowej, stary zegar stojący w kącie dla ozdoby, ponieważ nie działał od wielu lat, odezwał się donośnie, aż wszyscy się zdziwili. Dziewczyna jak urzeczona spojrzała na jego twarz. Miał mocne, regularne, jednakże przyjemne rysy. Brązowe oczy były zimne, jednakże z jakaś psotną iskierką. Za to nadrabiał idealnie skrojonymi ustami, wygiętymi w ironiczny uśmieszek. Brodę zdobił mu delikatny zarost, dodający jego przystojnej twarzy nieco dzikości.
        Zatrzymał się dopiero przed stołem i klęknął służalczo na jedno kolano, pochylając nisko głowę. W ten sposób oddawał hołd właścicielom domu, jego miecz cicho przesunął się po podłodze, na szczęście był w pochwie. Ojciec solenizantki pozwolił mu łaskawie wstać, gestem dłoni. Chłopak się posłusznie się podniósł i spojrzał w stronę dziewczyny, która jak urzeczona aż się podniosła na swoim krześle. Nie miała pojęcia, że rodzice wybiorą jej kogoś aż tak przystojnego, kogo z resztą znała. Ze snów. Wiele razy widziała go w swoich snach, tam z nim tańczyła, rozmawiała, śmiała się.
        Podszedł do niej i wyciągnął w jej stronę dłoń. Ona natychmiast podała mu swoją, chłopak musnął jej wierzch ustami. Serce dziewczyny podjechało aż do gardła. Wstała już do końca i pozwoliła mu się poprowadzić na parkiet. Wszyscy goście wstrzymali oddech, patrząc jak delikatnie oboje się poruszają. Zupełnie jakby lecieli, płynęli, a nie stąpali po marmurowej posadzce, jaką była wyłożona cała sala. W końcu ustawili się na samym środku, przyjęli idealną ramę do tańca, czekali aż oniemiała orkiestra zacznie grać.
        W końcu po Sali rozeszły się pierwsze nuty, zapowiadające menueta. Oboje się sobie skłoni, po czym rozpoczęli swój taniec. Jej złota suknia szeleściła mnóstwem materiału przy każdym jej ruchu, długie kolczyki z perłami kołysały się lekko, a przy wolnych obrotach jej kasztanowe loki sprawiały wrażenie żywych. On uważnie wpatrywał się w jej oczy, niemalże ją hipnotyzując. Ich ruchy były wyćwiczone, jakby od bardzo dawna ćwiczyli wspólne wystąpienie. Szlachta oraz rodzice oniemieli z zachwytu, wpatrywali się w tańczącą parę. Nikt nie odważył się dołączyć na parkiet.
        Orkiestra ucichła. W tym momencie platynowowłosy przyciągnął do siebie Versaill.
-Obudź się moja kochana, już pora – wyszeptał jej głębokim, lekko schrypniętym głosem. Dziewczyna w pierwszej chwili sprawiała wrażenie, jakby nie rozumiała. Jednak jej tęczówki w jednym momencie zamieniły się w krwistoczerwone. Z oczu popłynęły jej dwie krwawe łzy, które w momencie zetknięcia się z materiałem, zamieniły całą suknię na szkarłatną. Zaś włosy, również namoczone łzami, stały się granatowe.
-Teraz dopiero zaczynamy bal! – ryknął nagle chłopak i z jego pleców wystrzeliły wielkie, srebrne skrzydła, zakończone na czarno. Kilka piór wypadło na posadzkę, zamieniając się w popiół. Szlachta zaczęła krzyczeć i chciała uciec, jednakże wszystkie drzwi same się zamknęły i ani myślały ustąpił.
-Co to wszystko ma znaczyć?! – krzyknął ojciec solenizantki, zrywając się od stołu. Nawet nie miał przy sobie miecza.
-Oh, twoja ukochana nie powiedziała ci, że pewnej nocy ktoś ją odwiedził? – zachichotał platynowowłosy, przytulając do siebie Versaill. Mężczyzna spojrzał na swoją żonę, która z przerażeniem wpatrywała się w stojącego na środku Sali Demona.
-Kochanie… O co chodzi? – zapytał cicho ojciec dziewczyny, podchodząc bliżej do kobiety.
-No bo… bo ja… - zaczęła, jednak nie potrafiła wykrztusić z siebie nic więcej, więc zaczęła płakać.
-O co mu chodzi? – naciskał.
-Matko, nie odpowiesz mu? – zapytał rozbawiony chłopak. Zebrani goście tworzyli wspaniałe tło, piękny chaos.
-Dlaczego on nazywa cię matką? – ojciec Versaill zaczął się denerwować.
-Bo… no bo…
-Wykrztuś to z siebie! – huknął mężczyzna.
-Bo ona jest Demonem i usłużnie całowała kiedyś stopy Belzebubowi! – wykrzyczał platynowowłosy – no i spłodziła sobie z nim dziecko. Po czym myślała, że może  z nim odejść. Ale nie, Szatana nie da się tak łatwo wykiwać. Więc gdy uciekła, złapał ją i się z nią pobawił! I proszę, o jaśnie panie, masz swoją córeczkę!
Mężczyzna oniemiały patrzył na swoją żonę, która płakała głośno i żałośnie.
-O rany, jesteście irytujący, ludzie – warknął w końcu chłopak i usadził dziewczynę na krześle. Wyciągnął swój miecz…
        Rozpoczęła się regularna rzeź, na którą nikt nic nie mógł poradzić. Krew lała się na stoły, bryzgała po ścianach, brudząc dekorację. Ludzie biegali w panice, próbując uciec przed Demonem, który urządził sobie polowanie, latając od jednego końca Sali to drugiego. Versaill go obserwowała, jednak sama nie ruszała się z miejsca. Miała delikatnie uchylone usta i wzdychała słony, żelazisty zapach krwi. Dziwnie zaburczało jej w brzuchu. W końcu jedynymi żywymi byli domniemani rodzice solenizantki. Ludzkie krzyki dzwoniły im jeszcze w uszach, brzmiące jak potępione dusze na dnie Piekła.
        Chłopak doskoczył do mężczyzny i złapał go w mocny uchwyt. Zaciągnął go aż do dziewczyny, siedzącej na krześle. Rozciął mu nadgarstek mieczem i wysunął go w jej stronę.
-Pij moja mała – powiedział łagodnie Demon, niemalże mrucząc. Dziewczyna posłusznie się nachyliła i zaczęła spijać krew mężczyzny, który próbował się wyrwać, krzyczał i błagał. A w pewnym momencie zaczął po prostu płakać. Wtedy chłopak odsunął go i przekręcił mocno jego głowę. Głośne chrupnięcie oznajmiło skręcenie jego karku.
        Dziewczyna powoli wstała z krzesła, na jej ustach rozmazana była stygnąca krew. Popatrzyła na matkę.
-Nie kochanie, jej nie wolno ruszać – Demon czule ją objął, a ona wtuliła się w jego tors, z uśmiechem godnym dziecka z nową zabawką.
-Za… Zaczekaj! Gdzie ty chcesz ją zabrać? – kobieta drżąc podniosła się i ruszyła w ich stronę.
-Zabieram ją do Ojca. Kazał ci wszystko odebrać, za nieposłuszeństwo. Wiesz, że on nie lubi buntowników – zaśmiał się gardłowo chłopak, mierząc matkę wzrokiem pełnym pogardy. Jakby patrzył na karalucha, a nie na istotę humanoidalną.
-Ale… Błagam, zostaw mi ją… - upadła przed nim kolana.
-Żegnaj matko – powiedział tylko oschle chłopak, mocniej przyciągając do siebie dziewczynę.
-Versaill, chodź proszę do mamusi – szepnęła błagalnie kobieta.
Demon ucałował usta dziewczyny.
-Chodź siostrzyczko, zabiorę cię do domu. Do prawdziwego domu.
Versaill spojrzała wpierw na matkę, następnie na swojego brata, po czym to jemu skinęła głową. Objął ją skrzydłami i oboje zniknęli, pochłonięci przez Cień. Kobieta krzyknęła, wyciągając rękę w ich stronę, cała zapłakana. Straciła wszystko za jeden akt nieposłuszeństwa. Za swoje pragnienie. Za pragnienie wolności…
Dostałam weny na napisanie tego, po gadkach oraz pisaniu z :iconsongopan: :heart: :iconsininner: :heart: :icondominmet: :heart: :iconasashin-kun: :heart:

Dzięki za wszelakie wsparcie i wenowanie mnie <3
© 2012 - 2024 Yamanai-Rei-Hino
Comments38
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
always-ending-story's avatar
nie pozostawiało nic do komentowania -> chyba nic do życzenia..
Gdy przekroczył próg Sali balowej, stary zegar stojący w kącie dla ozdoby, ponieważ nie działał od wielu lat, odezwał się donośnie, aż wszyscy się zdziwili. -> nie pasuje mi to zdanie może coś takiego..? ->...ozdoby z powodu, iż nie działał od wielu lat, odezwał się donośnie powodując zdziwienie wszystkich zebranych.

Mogłaś trochę inaczej wprowadzić wątek 'rzezi', stało się to zbyt szybko, mogłaś to bardziej rozpisać, by bardziej komponował się z pierwszą częścią.

Ale jest ok, podobają mi się bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo opisy ich strojów, za co należy Ci się pochwała~

mam nadzieje, że kiedyś mnie nie zabijesz za aż tak długie wytykające błędy komentarze, nieco odznaczające się od reszty, ALE to ja x"D